niedziela, 11 maja 2014

Prolog

Ta randka miała być udana. Żadnych potworów, żadnych problemów. Tylko oni we dwoje. Percy miał wszystko perfekcyjnie przygotowane. Czekał. Jeszcze minuta. Wybiła równo 18.00. Annabeth się nie zjawiła. Zaczął się niepokoić. Była przecież najbardziej punktualną osobą jaką znał. Nadal wierzył w to, że coś ją po prostu zatrzymało. Czekał.
Minęło pół godziny, a potem jeszcze raz tyle. Wtedy jakaś kulejąca postać zaczęła ku niemu iść. Lekko wystraszony podszedł do niej i z trudem rozpoznał w tej osobie swoją dziewczynę. Była bardzo poturbowana. Na ostatnim oddechu wyszeptała mu do ucha "Przepraszam" i osunęła mu się bezwładnie na ramiona.
- Annabeth! Co się stało? - spytał Percy roztrzęsionym głosem. Nie uzyskał odpowiedzi. Dziewczyna już nie oddychała. Łzy strumieniami spływały po policzkach syna Posejdona. Czemu wcześniej się nie zorientował, że coś jest nie tak? Czemu nie poszedł jej szukać?
- To ja przepraszam - wyszeptał łamiącym się głosem. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Łzy napłynęły mu do oczu. Podniósł delikatnie dziewczynę i przywołał Mrocznego. Pegaz niósł ich do Obozu Herosów.
Wylądowali na polanie, obok ćwiczących się w boju Leo i Nico.
- Co się stało? - spytał Leo, gdy tylko ich zobaczył.
- Nie wiem - Percy pokręcił głową. - Annabeth, ona...
- Nie żyje - dokończył Nico.
Mimo, że Percy od razu wiedział, że Ann już umarła, słowa wypowiedziane przez syna Hadesa wstrząsnęły nim. Zachwiał się, a łzy płynęły mu jeszcze szybciej.
Tego wieczoru przy ognisku spalono szaro-błękitny całun z wyhaftowaną sową. Wszyscy byli pogrążeni w żałobie po stracie jednej z największych herosek. Jednak nikt nie był tak załamany jak Percy. Nico i Leo starali się go pocieszyć, jednak łzy nadal płynęły mu po policzkach.
Syn Hefajstosa i syn Hadesa bojąc się o niego, odprowadzili go do domku numer 3.
- Muszę iść pomóc rodzeństwu w kuźni - powiedział Leo i odbiegł.
Nico i Percy weszli do domku. Nico przyglądał się synowi Posejdona swoimi brązowymi oczami.
- Jeśli chcesz mogę z tobą zostać - powiedział. - Nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę.

Chłopak przytulił głowę do poduszki i załkał. Zanim zasnął, usłyszał, że Valdez i di Angelo rozmawiają o czymś ożywionymi głosami.
Jednak nie obchodziło go, o czym, ani kiedy Leo wrócił, myślał tylko o jego Annabeth i o tym, że już nigdy jej nie zobaczy.

*  *  *

Gdy się obudził chłopcy spali na podłodze w jego domku. Byli tu całą noc? Jakie to szczęście w nieszczęściu mieć takich przyjaciół. Wstał ostrożnie i poszedł się odświeżyć.
Gdy wrócił, Valdez i di Angelo już nie spali.
- O jesteś. Martwiłem się - powiedział Nico.
- Co tak się o mnie martwisz? Nie zabiję się - powiedział Percy.
- Zawsze się martwił - wybełkotał Leo.
- Cicho - Nico posłał mu ostrzegawcze spojrzenie - Wiesz przecież...
- Co tu się dzieje? - przerwał mu Percy.

3 komentarze:

  1. Po Jagle nadchodzi Lercico O.O tego szipu jeszcze bardziej sie boje :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Uch, chcę już rozdział 1, naprawdę miłe na razie, trochę szkoda, że Annabeth nie żyje, ale oj tam..
    Ciekawy wstęp i nie za krótki.
    Pozdrawiam //Roxy

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne *-* Kocham to jak na razie! Tylko błagam, niech on jeszcze trochę bedzie załamany i niedostępny, błagam XD

    OdpowiedzUsuń